Historia krótkofalarstwa w Puławach

Zapraszamy do lektury artykułu przedstawiającego historię krótkofalarstwa w Puławach widzianą z perspektywy jego autora Włodka SP8BJU

SP8BJU – MÓJ KRÓTKOFALARSKI (i nie tylko) ŻYCIORYS

Urodziłem się w 1946 roku w Puławach. Mieszkałem z rodzicami i rodzeństwem w domu dziadków w dzielnicy zwanej „działki”.  W czasie nauki w pierwszej klasie w I liceum Ogólnokształcącym im. Adama Jerzego ks. Czartoryskiego trafiłem do nowo powstałej harcerskiej drużyny łączności. Po okresie powrotu do przedwojennych tradycji harcerstwa, jakie miało miejsce po 1956 roku, stopniowo coraz bardziej odczuwalny był wpływ „przewodniej siły narodu” na tę organizację. W naszym Liceum mieliśmy dużo szczęścia. Szczepowym był przedwojenny harcerz, absolwent naszej szkoły tow. Ryszard Towalski. Członkostwo w PZPR jak mi się wydaje w niczym nie przekładało się na jego pracę z nami, nie odczuwaliśmy jakiejkolwiek indoktrynacji. Wspominamy go bardzo ciepło, a wielu wartościom zaszczepionym mi w tamtym okresie jestem wierny do dziś. Moje pierwsze zetknięcie się z radiostacją nie było zbyt przyjemne. Do dziś pamiętam, z jakim trudem przyszło mi, mikremu chłopakowi niesienie RBM-1 w czasie obowiązkowego wówczas pochodu 1 majowego.

„W ramach HST powstał Klub Radiotechniczny, który w swojej działalności wykorzystywał lokal radiostacji składający się z dwóch nowo wybudowanych pomieszczeń na amplifikatornię i studio radiowe, a zlokalizowany na strychu D. K. Dz. i Mł..  Prace budowlane i montażowe wykonali instruktorzy komendy Hufca przy pomocy harcerzy z zastępu radiotechnicznego DH im. Batalionu Zośka z Technikum Weterynaryjnego w Puławach. Podstawowy materiał budowlany pochodził z rozebranego baraku, pozostałego z urządzeń CSA-u w Złocieńcu w 1958r, a zakupiony nowy aparat nadawczo-odbiorczy wykonany został przez inż. Kawczyńskiego z Lublina. Wykonaniem masztu-anteny i montażem wszystkich urządzeń radiotechnicznych zajął się Leon Samślikowski – instruktor techniczny łączności bezprzewodowej. W pracach tych pomagał mu instruktor Grzegorz Soczewiński i młodzież, a nad całością czuwał Bogdan Szewczyk.

W styczniu 1959r. harcerska radiostacja SP8KHK rozpoczęła próbne łączności, nawiązując 17 marca tegoż roku pierwszą łączność z radiostacją SP3KCK w Jarocinie. W dniu 7.06.1959r. odbyło się oficjalne jej otwarcie przez Stefana Lewtaka, przewodniczącego PPRN w Puławach. Udział w tej uroczystości wzięli liczni przedstawiciele władz harcerskich i miejskich. W latach 1959-60 lokal harcerskiego studia służył również dla potrzeb miejskiego radiowęzła, nadającego radiowe audycje przewodowe dla mieszkańców miasta i okolicy.

Klub radiotechniczny, początkowo kierowany przez Makarego Ciułę, szkolił operatorów do obsługi radiostacji, w tym również polowych typu RBM-1. W ciągu półrocznej działalności uzyskano łączność z wieloma radiostacjami wszystkich krajów demokracji ludowej oraz Belgią i Niemcami Zachodnimi. Radiostacja w czasie pracy zakłócała jednak odbiór programu telewizyjnego. Z tego względu pracowała tylko po zakończeniu emisji programu, który systematycznie wydłużał się, tak że w końcu można było z niej korzystać tylko późną nocą, co z uwagi na młodzież było niemożliwe. W związku z tym po paru latach działalność jej uległa likwidacji.”

Przytoczony wyżej tekst pochodzi z nieopublikowanej „Historii Harcerstwa Puławskiego” autorstwa harcmistrza Ryszarda Towalskiego. W kronice KH ZHP w Puławach zachował się wpis dokonany z okazji otwarcia radiostacji oraz wklejona karta QSL potwierdzająca pierwszą przeprowadzoną łączność.  Myślę, że identyczny egzemplarz karty trafił do klubu w Jarocinie.

LEAD Technologies Inc. V1.01

Do klubu SP8KHK trafiłem z Harcerskiej Drużyny Łączności przy I Liceum Ogólnokształcącego im. A. J. ks. Czartoryskiego w Puławach. Byłem wtedy uczniem I klasy tej zasłużonej dla Puław szkoły. Kierownikiem radiostacji był Grzegorz Soczewiński SP8AHT, zmarły tragicznie w wypadku w Z.A. Do klubu trafiło nas kilku uczniów Liceum oraz istniejącego wówczas w Puławach Technikum Weterynaryjnego. Klub dysponował dwoma małymi pomieszczeniami na strychu budynku „Domu Harcerza” (tak wtedy nazywaliśmy).
W malutkim pomieszczeni, gdzie z trudem mieściły się dwie osoby, stał duży, składający się z kilku paneli nadajnik konstrukcji SP8CK (inż. Edward Kawczyński z Lublina) . Odbiornik to BC 312 (lub BC 348). Używaliśmy wtedy anteny Windom oraz, o ile mnie pamięć nie myli LongWire. Radiostacja była aktywna głównie emisją AM w paśmie 7 MHz. W klubie prowadzone było szkolenie, które przygotowywało nas do egzaminu na świadectwo uzdolnienia. Telegrafii uczył nas Leon Samślikowski  (sk), który zdobył tą umiejętność w czasie służby wojskowej. Uzyskaliśmy wtedy licencje nasłuchowe. Mój znak z tamtych czasów to SP8-596. Nasłuchy robiłem na reakcyjnym odbiorniku Elektrit Kadet Z, wyprodukowanym przed wojną w Wilnie.

Dla nasłuchowców, członków klubu mieliśmy wtedy karty wydrukowane karty QSL.

Niezapomniane dla mnie znaki z tych nasłuchów to między innymi SP2CC, SP2BE, SP1BC, SP8CK. Chciałbym bardzo, by Ham Spirit i wzajemna życzliwość w eterze, z jaką spotykałem się wtedy, wróciły na nasze krótkofalarskie podwórko.

Niżej zdjęcie budynku przy ulicy Piłsudskiego, w którym mieściła się KH ZHP a  na poddaszu działał klub SP8KHK, a w późniejszych latach SP8ZKG. Fasada budynku prawie bez zmian, natomiast budynki przylegające powstały później. Okrągłe okno na ścianie z lewej strony zostało zamurowane i w czasach SP8ZKG powstał problem z wyprowadzeniem anteny.

To nasze hobby mocno nas absorbowało. Systematyczne spotkaniami w klubie poświęconymi głównie szkoleniu i nauce telegrafii były dla nas dość nudne. Kiedy tylko było można, chcieliśmy pracować na radiostacji. Zdarzało się, że spędzaliśmy w klubie całą noc. Pewnie w jakimś niewielkim stopniu odbijało się to na naszej szkolnej nauce.

Efektem działalności szkoleniowej były pomyślnie zdane przed komisją w Lublinie egzaminy na świadectwo uzdolnienia przez 6-ciu członków klubu. Z grupy tej w różnym czasie uzyskali licencje koledzy: Andrzej SP8ASG, Włodek SP8BJU, Jurek SP7SG (SK), którego pierwszy znak to SP7CSG, Romek SP7OMS i Janek SP5SSG (SK).

Na zdjęciu tym z roku 1961 lub 62 od lewej: SP8BJU, SP4BY, SP8ASG, kolega szkolny, SP7SG.

Skąd w towarzystwie puławiaków znalazł się SP4BY. Otóż w trakcie  łączności podawałem swój adres. Po jakimś czasie otrzymałem list pisany zielonym atramentem, niezbyt kaligraficznym pismem.  Nadawca Szczęsny Jan Szymański (Piątek Mały, poczta Stawiszyn, powiat Kalisz – pamiętam ten adres do dziś) pisał, że słyszał mnie w eterze, bardzo go to interesuje i prosił mnie o jakieś informacje. Zapraszałem Janka i przez
2 tygodnie w tamte i następne wakacje gościłem go u siebie. Spotykaliśmy się potem w Warszawie w czasie studiów, w eterze, na zjeździe SPDXC i ostatnio na Skype aż do jego przedwczesnej śmierci w maju 2011r.

W latach 1962-63 po maturze rozjechaliśmy się po Polsce w celu dalszej nauki. W 1963 roku, mając 17 lat spakowałem tekturową walizkę i pojechałem do Warszawy by zamieszkać w Domu Akademickim PW przy pl. Narutowicza. Ukończyłem Wydz. Chemiczny na Politechnice, a moja ówczesna sympatia somatologię na AM w Warszawie. Pierwsza moja praca, którą bardzo dobrze wspominam to Katedra Techniki Sanitarnej na wydziale Inżynierii Sanitarnej i Wodnej PW. Dla ludzi spoza Warszawy uzyskanie meldunku w stolicy było bardzo trudne. Tułaliśmy się w wynajętych pokojach z majątkiem przewożonym w walizkach. Sytuacja się zmieniła, kiedy moja żona podjęła swą pierwszą pracę jako stomatolog w  Nowym Dworze Mazowieckim, w  jednostce wojskowej zwanej „jednostka pod Dębinką”. Dostaliśmy tam mieszkanie służbowe, kawalerkę w bloku na 4-tym piętrze. Zaczynaliśmy od dmuchanych materacy, stołu zbudowanego z książek i przecenionej szafki kuchennej (mam ją do dziś w garażu). Skromne warunki mieszkaniowe nie były problemem dla młodych i zakochanych.

 Przez jednostkę wojskową pod Dębinką przeszło wielu późniejszych krótkofalowców. Tam poznałem grupę zapalonych, doświadczonych  krótkofalowców – Staszka SP5EIS(sk), Ryśka SP5FLA(sk), Wiesława SP5FLB(sk) Jurka SP5FLC(sk), Mikołaja SP5CJQ i innych. Prowadzili szkolenie radiooperatorów i telegrafistów. Odżyły dawne wspomnienia i chęć stania się licencjonowanym krótkofalowcem. Nie szukałem mego świadectwa uzdolnienia z Lublina, powtórnie zdałem egzamin w Warszawie i złożyłem potrzebne dokumenty do uzyskania licencji. Praca w Warszawie i dojazdy pociągiem do Nowego Dworu Maz. były dosyć uciążliwe. W 1971 roku otrzymałem propozycję pracy Ośrodku Doskonalenia Kadr Kierowniczych Ochrony Środowiska MGTiOŚ w Dębem nad Zalewem Zegrzyńskim. Miałem zagwarantowane ładne mieszkanie oraz obietnicę stworzenia Ośrodka Zdrowia czyli miejsca  pracy dla mej małżonki. Tak wylądowaliśmy na 7 lat w Dębem, skąd teraz można mnie słyszeć przez letnie miesiące. Mieszkając w Dębem, zostaliśmy szczęśliwymi rodzicami, w 1975 roku urodził się nasz syn Krzysztof.

Przez kolegów z Nowego Dworu Mazowieckiego poznałem mieszkającego w Zegrzu Mariana SP5BRG, zapalonego konstruktora, wspaniałego kolegę w którego naturze leżała pomoc innym. Któregoś pięknego dnia na początku marca 1977 roku Marian przywiózł mi upragnioną licencję oraz wykonany przez siebie nadajnik SSB na pasma 80, 40 i 20m. Miałem licencję, znak SP5BJU, nadajnik, odbiornik US-9 oraz czekającą na tę okazję antenę. Pierwsze QSO pod własnym znakiem nawiązałem 10.03.1977 roku ze stacją SP2KFD ze Starogardu Gdańskiego. Nadajnika tego używałem przez kilka miesięcy, po czym do końca naszego pobytu w Dębem pracowałem na RBM-1. Mocą 1W, emisją cw zaliczyłem  wszystkie kraje europejskie oraz kilka azjatyckich republik naszego wschodniego sąsiada. Sąsiadów na osiedlu miałem przyjaznych, ale kilkakrotnie musiałem poprawiać anteny telewizyjne, by odwrócić nieuzasadnione podejrzenia, co do przyczyn kiepskiego odbioru. Nie nadawałem też przez jakiś czas na prośbę mieszkającego przez ścianę kolegi. Jego małżonka była w stanie błogosławionym, Pierwsza długo oczekiwana ciąża w wieku 40 lat budziła jej obawy, czy moje nadawanie nie będzie szkodliwe. Nie podzielałem tych obaw, ale podszedłem do tego ze zrozumieniem. Poniżej kartka z logu papierowego, jaki był wtedy w użyciu. Można zauważyć, że nawet CQ bez odpowiedzi, jak i wołanie stacji, które nie skutkowało przeprowadzeniem QSO, było odnotowywane. Takie były wtedy wymogi.

LEAD Technologies Inc. V1.01

Mając w perspektywie wysłanie syna do szkoły zaczynamy myśleć o zmianie miejsca zamieszkania. Warunkiem było otrzymanie mieszkania. Mieliśmy wtedy możliwość zamieszkania w Gdańsku, Piotrkowie Trybunalskim, Częstochowie oraz Żywcu. Kiedy jednak pojawiła się propozycja z naszych rodzinnych Puław, nie wahaliśmy się ani chwili. Po siedemnastu latach „emigracji” wróciliśmy. W październiku 1979 roku otrzymujemy mieszkanie z puli Fabryki Żelatyny na osiedlu Kołłątaja. Pracę w Fabryce Żelatyny zwłaszcza czas przemian ustrojowych wspominam bardzo niemile. O tym, że współorganizowałem tam bojówkę, mającą za cel obalenie ustroju dowiedziałem się z informacji zgromadzonych w IPN.

Mieszkanie na 2 piętrze dwunastopiętrowego budynku nie było wymarzonym miejscem dla krótkofalowca. Szybko jednak uruchomiłem się pod znakiem SP5BJU/8 na kupionym od kolegi 3 pasmowym transceiverze home made. Długość naszego mieszkanie wynosząca ponad 10m pozwoliła mi na szybkie powieszenie odsuniętego 1 m od ściany dipola na 14MHz. Trafiłem na doskonałe warunki propagacyjne i i na tej antenie, zawieszonej wbrew zdrowemu rozsądkowi, szybko „zrobiłem”  kilka japońskich stacji.

W Puławach działał klub LOK SP8KGH. Poznałem tam kilku aktywnych wtedy krótkofalowców. Najbardziej doświadczony Janek SP8ADL (sk) był synem przedwojennego nadawcy. Chętnie służył nam radą i praktyczną pomocą, Zmieniłem licencję i mogłem już pracować pod znakiem SP8BJU. W Fabryce Żelatyny miałem bratnią duszę w osobie Zbyszka SP8JUS. Był to czas dużej aktywności stacji pracujących emisją FM w paśmie 2 m. Co wieczór na 302, 315 i 3001 rozmawialiśmy z kolegami z Lublina, Dęblina, Kraśnika i innych pobliskich miejscowości. Teraz dysponujemy znacznie lepszymi urządzeniami, a pasmo 2m w porównaniu z tamtym okresem wydaje się być martwe. Nie pamiętam, z jakich powodów klub LOK przestał istnieć.

Nastąpił pamiętny dzień 13 grudnia 1981 roku i następnego dnia wiozę do Lublina mój home made TRX oraz 302. W domu pozostało tylko PA na GU50, które po informacji o mogącej mnie spotkać rewizji rozebrałem w obawie przed długim tłumaczeniem, że nie jest to urządzenie, na którym można nadawać.

 Po spotkaniu z naszym szkolnym szczepowym Ryszardem Towalskim wstąpiłem do koła instruktorów harcerskich przy KH ZHP. Wraz z kolegą ze szkolnej ławy Krzysiem Rzymskim, inżynierem elektronikiem oraz Zbyszkiem SP8JUS postanowiliśmy założyć, a właściwie reaktywować, klub łączności. Pomieszczenia po dawno nieistniejącej SP8KHK zastałem prawie niezmienione, ale w znacznie gorszym stanie.  Okrągłe okno, przez które wyprowadzaliśmy kiedyś anteny zostało zamurowane ścianą nowo zbudowanego budynku.

Po perypetiach w Fabryce Żelatyn związanych ze stanem wojennym zmieniam pracę. Przez rok byłem nauczycielem WF w szkole podstawowej, a potem zaczynałem pracę w Harcerskim Centrum Komputerowym, powstałym dzięki firmie polonijnej Polbrit International, która przekazała dla puławskich harcerzy około 30 szt. komputerów Spektrum wraz z monitorami. HCK ulokowano w Puławskim Domu Chemika. Pierwsze moje praktyczne zastosowanie komputera to program do logowania autorstwa Wojtka SP4LVG. Systemem operacyjnym wtedy to był DOS, a program wykorzystywał DBase III. W czasie przymusowego pobytu w domu spowodowanego chorobą, zacząłem przepisywać do logu kolejne QSOs z papierowych dzienników. Po wyzdrowieniu przepisywałem jedną stronę dziennie i teraz mam pełen komplet QSOs. Rozpoczął się czas Windowsa jako systemu operacyjnego i od tego czasu loguję, najpierw w Logger, potem w Logger32.  

7 lutego 1984 r. został zarejestrowany w PZK Harcerski Klub Łączności „Tropik” przy Komendzie Hufca ZHP w Puławach. W początkowym okresie działalność klubu to spotkania kilku zapaleńców, opowiadania o krótkofalarstwie, nauka telegrafii i nasłuchy pasma 3.5 MHz na prostym, homodynowym, zasilanym bateriami odbiorniku. Grupa chętnych stopniowo topniała. Nie było atrakcji w postaci pracującej radiostacji, a i telegrafia nie wszystkim przypadła do gustu.

Koledzy stopniowo odzyskali licencje, a w moim przypadku coś się sprawa przedłużała. Potrzebne były jakieś moje dokumenty, które utknęły w Warszawie. Taką informację otrzymałem z ZO PZK w Lublinie. Opiekunem koła filatelistów w KH ZHP był pracownik SB. Zwróciłem się do niego z prośbą, czy nie może wpłynąć na przyśpieszenie wysyłki tych dokumentów. Ochoczo się zgodził pod warunkiem, że opowiem wszystko, co wiem o działaczach Solidarności w Fabryce Żelatyny. Do tematu nie wróciliśmy. W końcu zwrócono mi licencję.

 W marcu 1984 klub uzyskał znak nasłuchowy SP-0030-LU, a jesienią, po zniesieniu rygorów stanu wojennego dotyczących krótkofalowców, znak nadawczy SP8ZKG. Kierownikiem klubu był Zbyszek SP8JUS, a kierownikiem radiostacji Włodek SP8BJU. Radiostacja uaktywniła się na pasmach początkowo na moim prywatnym transceiverze home made. Współpracowaliśmy z klubem SP8ZHY z Lublina skąd otrzymywaliśmy różnorakie wsparcie. Kiedy do lubelskiego klubu został zakupiony nowy TRX, do nas trafił ich stary FTDx-500. Działalność klubu się rozkręcała. Startowaliśmy w zawodach zdobywając czasem punktowane miejsca. Zbyszek SP8JUS jest doskonałym telegrafistą. Zmieniałem go czasem w wielogodzinnych zawodach na cw, ale muszę przyznać, że robił w tym samym czasie czterokrotnie więcej QSO niż ja. Rokrocznie organizowane były w maju (lub czerwcu) rajdy harcerskie do Rąblowa. Jak wtedy nam mówiono, miała tam miejsce wielka bitwa partyzantów dowodzonych przez gen. Mieczysława Moczara. Harcerze z różnych miejscowości maszerowali do Rąblowa. W sobotę było harcerskie ognisko, a w niedzielę główne uroczystości uświetniane obecnością „bohaterskiego” generała. Na koniec poza oficjalnymi uroczystościami dla wybranych i zasłużonych był wydawany obiad, najważniejsza dla powiatowych i wojewódzkich działaczy część rajdu. Byłem doskonale świadom obłudy tej imprezy, ale dla nas kilkunastu członków SP8ZKG i SP8ZHY była to doskonała zabawa. Zjeżdżaliśmy w środę  ze sprzętem, rozwieszaliśmy anteny i nocując w sali tamtejszego muzeum, zmieniając się przy radiostacji,  pracowaliśmy na KF i UKF.

W poniedziałek rano w HCK w Domu Chemika, gdzie wtedy pracowałem po każdym rajdzie czekał na mnie pracownik SB. Komenda Powiatowa MO znajdowała się po sąsiedzku. Następował wywiad, co robiliśmy w Rąblowie. Wymieniałem mu kolejno kilkadziesiąt krajów, z którymi nawiązaliśmy łączność. On to skrzętnie notował, ale dawał mi do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę z bezsensu tej swojej pracy. Był okres, kiedy w niedzielę na kanale TV nadawała radiostacja Solidarności. Następnego dnia zawsze miałem wezwanie do sąsiedniego budynku. Panowie w mojej obecności rozważali, skąd to mogło być nadawane. Miałem niezły ubaw jak słuchali mych opowieści o propagacji fal radiowych i stosowanych antenach. Opowiadałem im zarówno o KF jak i UKF. Moje wywody w niczym nie były im pomocne. Na koniec podpis o dochowaniu tajemnicy  przeprowadzonej rozmowy. Ciekawe czy z tego powodu nie jestem gdzieś na liście TW.

 W 1985, pracując jeszcze na urządzeniu home made, otrzymałem dyplom WAC, do którego dążył chyba każdy krótkofalowiec. Dyplom za potwierdzonych kartami QSL 100 krajów. Teraz dyplom ten w wydaniu WAC FT8 bez większego problemu można uzyskać w ciągu jednego dnia.

LEAD Technologies Inc. V1.01

Ze Zbyszkiem SP8JUS byliśmy mocno zaangażowani w działalność klubu. Celem szkolenia młodzieży było uzyskania świadectw uzdolnienia i licencji nadawczych. W okresie od 1984 do 1991 roku licencje I kategorii uzyskali: Sylwek SP8ONX, Robert SP8NTI, Krzysiek SP8RSP, Andrzej SP8RSU, Andrzej SP8TDY, Romek SP8UFH, Waldek SP8ONG, Jurek SP8ONT, Marek SP8ONS, a licencje II kategorii: Robert SP8NTK, Monika SP8RSY, Kaśka SP8RSQ i Agnieszka SP8UFI.

W 1992 roku po zmianach lokalowych w KH ZHP klub zawiesza swą działalność. Pełny skład członów klubu z tego okresu to: SP8BJU(Włodek), SP8DYY(Andrzej sk), SP8DJY(Rysiek), SP8DXI(Leszek), SP8JUS(Zbyszek), SP8JUO, SP8LBG, SP8NTK(Robert), SP8NTI(Robert), SP8NTL(Kazik), SP8NCQ(Waldek sk), SP8ONX(Sylwek), SP8ONJ(Bogdan), SP8ONS(Marek), SP8ONT(Jurek sk), SP8ONG(Waldek), SP8RSP(Krzysiek), SP8RSU(Andrzej), SP9RSY(Monika), SP8RSQ(Kaśka), SP8TDY(Andrzej), SP8UFH(Romek), SP8UFI(Agnieszka).

Zachowałem bardzo miłe wspomnienia z tego czasu oraz dużą sympatię dla młodych ludzi, których miałem przyjemność wprowadzać w świat krótkofalarstwa. Wielu z nich przerosło mnie swą wiedzą i umiejętnościami. Teraz niejednokrotnie są mi pomocni, za co jestem im bardzo wdzięczny.

Z HCK przeniosłem się do pracy w I liceum Ogólnokształcącym im. Adama Jerzego
ks. Czartoryskiego. To szkoła, którą darzę ogromnym sentymentem. Syn mój to czwarte pokolenie w mej rodzinie uzyskujące tam maturę. Uczyłem tam podstaw informatyki i technologii informacyjnej.

Zawsze zazdrościłem krótkofalowcom konstruktorom, pracującym na sprzęcie własnoręcznie wykonanym. Nie posiadłem tych umiejętności. Wzmacniacz mocy, reflektometr, klucz elektroniczny i zasilacz to wszystkie moje dokonania w tej dziedzinie. Kiedy pojawiła się możliwość zakupu w kraju fabrycznego TRX-a, pojechałem do Bydgoszczy i kupiłem FT-747GX. Było to jak przesiadka z Syrenki do Fiata 125p. Radio mimo że przez zamożniejszych kolegów uważane było za RBM-kę wśród transceiverów, dało mi wiele przyjemności. Następny mój nabytek to IC-735, który zamieniłem potem na TS-850AT. W 1994 roku przeprowadziłem się z 12 piętrowca do czteropiętrowego budynku, który budowano tuż obok. W czasie budowy zadbałem, by nad mym mieszkaniem zamontowano mocowania do 2 masztów i odciągów. Pozwoliło mi to przez następne lata cieszyć się z 2-el delty od SP7GXP. Ta antena plus pionowa delta na 80m oraz TS-850AT to czas mego najefektywniejszego dx-owania. Jako członek PZK od zawsze, brałem i biorę udział w corocznych zawodach SPDXC. Teraz jestem mniej aktywny i sprawny, ale jako lokalny patriota staram się uczestniczyć w akcjach organizowanych przez mój macierzysty oddział PZK w Lublinie.

Były to czasy bez DX Clustrów, ale funkcjonowały dx nety. Zwykle ktoś z mocną stacją z USA zbierał stacje DX-owe, następnie wpisywał na listę 10 zgłaszających się stacji. Stacje z listy kolejno mogły zrobić QSO z jedną stacją DX. I następna lista chętnych itd. Lokalnie pomagaliśmy, sobie przekazując na  kanale 145.250 informacje o ciekawych DX-ach.

Przełom lat 80/90 to okres kiedy spotykaliśmy się w plenerze. Kilkakrotnie w Kazimierzu Dolnym, a właściwie w Męćmierzu u Janka SP8RSL, w Niezabitowie u Wojtka SP8NCF(sk) oraz nad Wisłą w okolicy Odrzywołu, gdzie gospodarzem był Jurek SP7SQI. Nie było jeszcze fotografii cyfrowej i niewiele zdjęć posiadam z tych spotkań.

Mięćmierz 1991r

Spotkanie po latach. SP7SG – SP8BJU – SP5SSG

W Niezabitowie

Bardzo miłe to były spotkania i szkoda że ich nie kontynuujemy

W tym czasie miałem przyjemność gościć u siebie kilkakrotnie Reina LA1WFA. Polubił Polskę przyjeżdżał tu kilkakrotnie. Straciłem z nim kontakt i tylko raz ku obopólnej radości spotkaliśmy się przypadkowo na 40m.

Z Reinem LA1WFA

W 1998 roku zadzwonił do mnie z USA Donald N8DE z pytaniem, czy mógłby zatrzymać się u mnie przez tydzień wraz ze swą ciotką, którą zabiera w podróż jako tłumacza. Mieszkanie mamy duże, syn na studiach w Warszawie, nie było więc problemu. Don pochodzenia polsko- słowackiego przyjeżdżał szukać swych korzeni. Nie mówił po polsku, a ciotka urodzona poza krajem mówiła bardzo kiepsko. Pokazałem im Puławy, Kazimierz, Janowiec i Nałęczów.

Z Donem N8DE

Bardzo pomógł mi wtedy mieszkający po sąsiedzku Tomek SQ8AGU, w przeciwieństwie do mnie mówiący biegle po angielsku. Wyjechali wynajętym samochodem w rzeszowskie, gdzie jak mnie potem informował znaleźli groby swych przodków oraz w archiwach tamtejszej parafii interesujące zapisy. W rok później u Dona mieszkającego w stanie Indiana zatrzymał się mój syn zwiedzający wtedy USA. Mam w logu tylko jedno QSO z Donem i wielokrotny kontakt przez Skype. W 1999 roku otrzymałem direct z Japonii od JA9QX kartę QSL wraz z listem. Yuki pisał, że podziwia Polaków za ich walkę z faszyzmem, a potem z komunizmem. Odesłałem mu kartę wraz z krótkim listem. Po wymianie kilku listów Yuki zapraszał mnie do Japonii, zapewniając mi pokrycie kosztów przelotu oraz pobytu. Ze względu na problemy zdrowotne nie zdecydowałem się na ten atrakcyjny wyjazd. W zamian zaprosiłem go do siebie. We wrześniu prze Frankfurt przyleciał do Warszawy, skąd przywiozłem go do Puław.

Yuki był już na emeryturze i dużo podróżował. Leciał do jakiegoś kraju, mieszkał w hotelu i zwiedzał. Po raz pierwszy mieszkał u kogoś obcego w domu. Był to rok szkolny, musiałem więc chodzić do pracy. Yuki miał klucze do mieszkania oraz plan Puław. Mając wolną godzinę podjechałem do domu i zobaczyłem jak na ulicy częstuje dzieci japońskimi cukierkami. Popołudniami jeździliśmy do Kazimierza, Janowca, Nałęczowa. Moja małżonka dostosowała kuchnię do naszego gościa (Yuki nie jadał mięsa). Codziennie była ryba i ryż. Yuki jadał pałeczkami i z zapałem, ale z miernymi efektami usiłował nas tego nauczyć. Bardzo smakowały mu nasze zupy. Przez tydzień, który u nas przebywał bardzo się polubiliśmy. Mając świadomość, że prawdopodobnie nigdy się już nie zobaczymy, ze łzami w oczach żegnaliśmy się na lotnisku w Warszawie. Yuki zostawił mi bardzo serdeczny list i zawsze nazywał mnie swym największym przyjacielem. Spotkaliśmy się potem dwukrotnie na paśmie. Przesyłaliśmy sobie wzajemnie różne upominki i co miesiąc wymienialiśmy kilka słów telefonicznie. Wzruszające było jak po stwierdzeniu, że w Polsce jest zimniej niż w Japonii (przyleciał w sweterku, a odleciał w skafandrze naszego syna) przysyłał zrobione na drutach przez jego 98 letnią mamę ciepłe kamizelki dla mojej małżonki. Elżbieta do dziś je używa. Yuki ciężko chorował i w pewnym momencie moje telefony zaczęła odbierać jego żona, z którą nie sposób było się porozumieć. Przestały przychodzić listy. Zrozumiałem, że mój przyjaciel JA9QA odszedł. W czasie pobytu w Puławach Yuki przejrzał moje karty QSL otrzymane z Japoni i stwierdził, że mam potwierdzenia wszystkich prefektur. Przysłał mi druk, który wypełniłem, odesłałem i w krótkim czasie otrzymałem dyplom.

Od 2001 do 2003 nie byłem czynny na pasmach. Zdegustowany zachowaniem na pasmach zrezygnowałem z krótkofalarstwa. Pozbyłem się całego sprzętu, książek i anten. Nie byłem świadom, że krótkofalarstwo to choroba przewlekła z nawrotami. Nie zadbałem, by w czasie remontu dachu zachowano moje mocowania do masztów i odciągów. Nie mogłem już odtworzyć takich anten jakie miałem i myśleć o powiększeniu mego dorobku DX.

W 2005 roku jako belfer zostałem młodym emerytem, a w 2006 powitałem na świecie moją pierwszą wnuczkę. Zamknęliśmy mieszkanie w Puławach i na 3 lata przeprowadziliśmy się do Warszawy, by opiekować się naszą kochaną Majeczką. Mieszkaliśmy w wynajętej kawalerce 2 piętra wyżej od mieszkania syna. Na weekendy przyjeżdżaliśmy do Puław. Był to trudny czas zwłaszcza dla mojej małżonki. W tym czasie miałem 3 spotkania z chirurgiem. Żona miała na głowie kuchnię, opiekę nad wnuczką i mnie w okresach rekonwalescencji. Przetrwaliśmy ten trudny czas, wspominając teraz jego przyjemne strony. Pewnie moje częste nawracanie w rozmowach do krótkofalarstwa sprowokowało synową do propozycji, którą się ucieszyłem. Tata, kupię ci radiostację tylko sobie wybierz jaką. Nie chcąc przesadzać w kosztach kupiliśmy FT-450, przywiezioną przez Mariana SP5EWX.  W Warszawie rozwiesiłem skośnie między balkonami dipol na 40m i przeprowadziłem kilka łączności. Zakłócenia były ogromne. W 2006 roku firma z Podhala postawiła w Dębem na działce syna całkiem przyzwoity drewniany domek.

Dwie sypialnie „salon” z kominkiem i aneksem kuchennym, łazienka, korytarzyk i otwarta antresola na poddaszu. Dwa tarasy, jeden kryty, drugi otwarty i pomieszczenie gospodarcze. Przez rok trwało wykończenie i teraz mamy tam wszelkie wygody. Działka 900 m2 wystarczająca, by zmieścić dipol na 80m. Od tego czasu mam dwa sezony, 3 m-ce letnisko w Dębem i reszta roku zimowisko w Puławach. Tak przez ostatnie 18 lat. Tam doskonałe warunki, brak zakłóceń. Po powrocie następowało zderzenie z miejską rzeczywistością.

W Dębem odwiedziło mnie wielu kolegów. SP5AGU Zenek (sk), SP5ANU Staszek, SP5AQT Roman (sk), SP5BIC Andrzej (sk), SP5BRD Staszek, SP5BRG Marian (sk), SP5BWO Tadek (sk), SP5C Jurek, SP5CIB Janusz, SP5DED Henryk, SP5DU Krzysztof, SP5ENG Mirek, SP5ENM Lucjan, SP5FHF Janek (sk), SP5FLC Jurek (sk), SP5HRX Marian, SP5KD Ryszard, SP5SW Wojtek, SP5TE Mariusz, SP5UHD Zygmunt, SP5UUD Andrzej, SP5VJQ Jurek (sk), SP5XTY Darek, SP5XXX Wacek, SP7AZP Adam, SP7IFF Irek, SP8HPW Jurek, SP8LNC Andrzej (sk), SQ3LLS Ryszard, SQ5BLK Paweł , SQ8JCB Mariusz

Z niektórymi znałem się osobiście od lat, z niektórymi tylko radiowo. Co jakiś czas z żalem dopisuje te dwie litery sk przy ich imionach.

To zdjęcie ze spotkania po 40-tu latach na działce u Jurka SP5FLC w Pomiechówku.

Na działce bawiłem się z różnymi antenami. Dipole, G5RV, GP 5 pasm i GP na jedno pasmo, hexbeam, a ostatnio z 22m end fed. Z racji wygody pozostaję już przy tej ostatniej. Wyżej już nie podskoczę, a end fed w zupełności mnie zadowala w działkowej i terenowej zabawie. Używałem FT-747GX, IC-735, IC-706, FT-857D, FT-450, FT-950, TS-590S, FT-991A, IC-7300 i ostatnio FTDX10. Choć moim ulubionym TRX-em był IC-7300, to muszę przyznać , że pierwszy który w miarę radzi sobie z zakłóceniami jakie mam na „zimowisku” to FTDX10.

Z powodu braku klubu w Puławach stworzyliśmy tzw. „klub dziadków”. Na prezesa klubu, jako najstarszego,r mianował mnie Janek SP8DHM. Spotykaliśmy się w kawiarence na rynku w Kazimierzu. Zwykle w dni targowe kiedy Janek przyjeżdżał z Wojciechowa (znanego z kowalstwa artystycznego) z miodem i swymi wyrobami kowalskimi. Namówiliśmy Janka by wstąpił do Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Początkowo niechętny, z czasem miał satysfakcję prezentując się na różnych imprezach.

Klub  dziadków na kawie w Kazimierzu. SP8JUS-SQ8AGI-SP8RSL-SP8BJU-SP8ZJ-SP8DHM

W ostatnich latach środowisko krótkofalowców w Puławach i okolicy znacznie się powiększyło. Nie spodziewałem się tego w dobie telefonii komórkowej i internetu. Zorganizowaliśmy się  w „Puławskiej Grupie Krótkofalowców”. Sympatyczne, comiesięczne spotkania, akcje dyplomowe, aktywacje WWFF, POTA – dzieje się.

Na zdjęciu od lewej: Janusz SQ8V, Emil SQ8EB, Krzysiek SP8RAK, Daniel SQ8DP, Włodek SP8BJU, Zbyszek SP8JUS, Janek SP8RSL, Julek SP8FSE, Tomek SP8TPS, Bernard SP8BGM, Piotr SP8X

Chciałem jeszcze wspomnieć trzech kolegów, z którymi mam wiele miłych wspomnień.

            Andrzej SP8DYY mieszkał w Barłogach niedaleko Kurowa. Andrzej został na gospodarstwie, które bardzo go absorbowało. Uprawne pola w kilku miejscach, pastwisko, koń, krowy, świnki, różnorodny ptasi inwentarz, sad, grządki przydomowe – to zapewniało zajęcie dla niego i jego żony na całe dnie. Andrzej, rolnik z zamiłowania znajdował jeszcze czas na poranne i wieczorne dx-owanie. Pracując na WOŁNIE, potem na FT-101ZD z anteną W3DZZ miał potwierdzone 300 krajów. Miał szerokie zainteresowania i dużą wiedzę, był nietypowym rolnikiem. Z Andrzejem wspomagaliśmy się informacjami w naszej pogoni za DX-ami, jeździliśmy na zjazdy SPDXC, na comiesięczne spotkania do Lublina i inne krótkofalarskie imprezy. Antek starszy brat Andrzeja był pierwszym mieszkańcem Barłóg, który ukończył wyższe studia. Został naukowcem, profesorem na wydziale socjologii UW, był doradcą Jerzego Buzka w czasie jego rządów.

SP8DYY w Woli Okrzejskiej

Z Romkiem SP5AQT, radiowo znaliśmy się od wielu lat. Romek miał w Puławach, w naszym klubie SP8ZKG, swego ciotecznego brata Jurka SP8ONT. Osobiście poznaliśmy się dopiero kiedy zacząłem spędzać letnie miesiące w Dębem. Romek miał działkę po drugiej stronie Zalewu Zegrzyńskiego. Odwiedzaliśmy się wzajemnie bardzo często. Romek urodzony w Dęblinie znał doskonale nasze rejony. Bywał u mnie w Puławach, a ja u niego na Bielanach w Warszawie. Po śmierci żony, przestał odwiedzać działkę nad zalewem – zbyt dużo wspomnień się z tym miejscem wiązało. Do kiedy był sprawny do Dębego przyjeżdżał każdego lata. Wiele rozmów przez radio, ale jeszcze więcej telefonicznych na szersze tematy odbywaliśmy, aż do jego odejścia po ciężkiej chorobie. Często go wspominam.

U nas w Dębem – Romek z żoną Agnieszką i nieodłączną suczką Misią

Na moje ogólne wywołanie 8.01.2019 roku zawołał mnie Janek SP8ZJ, nowy dla mnie znak z Puław. Następnego dnia spotkaliśmy się u mnie w domu. Janek pochodził z Opatowa. Po ukończeniu studiów na Wydziale Weterynarii AR w Lublinie rozpoczął pracę i karierę naukową w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. W momencie gdy się poznaliśmy był emerytem, prof. dr hab. , członkiem rzeczywistym PAN. Cytowany w światowej literaturze był zasłużonym dla nauki wirusologiem. Jak skromnym, empatycznym człowiekiem był Janek mogli się przekonać koledzy z naszej grupy którzy go poznali. Krótkofalarstwem zainteresował się w czasach liceum. Po przejściu na emeryturę uzyskał licencję. Bardzo często rozmawialiśmy telefonicznie i odwiedzaliśmy się wzajemnie. Będąc na działce w Dębem, na kilka godzin przed jego niespodziewanym odejściem zadzwonił do mnie i długo rozmawialiśmy. Bardzo mi Janka brakuje, towarzysza częstych długich rozmów i wspólnych spacerów.

Janek SP8ZJ (Silent Key)

Autor tekstu: Włodek SP8BJU

Zdjęcia pochodzą z prywatnej kolekcji SP8BJU

Puławy, 10 kwietnia 2025.

Leave a Comment